kwi 13 2011

CHWD, czyli a glądzie ci w prukwę


Komentarze: 0
Język 

 Wulgaryzmy - według Słownika Języka Polskiego PWN są to wyrazy, wyrażenia    i  zwroty uznawane powszechnie za ordynarne, głównie związane ze sferą fizjologii i seksu, używane w różnych kontekstach i funkcjach. Dyskusje na temat zasadności używania wulgaryzmów toczą się od czasów starożytnych. Także sposoby ich zwalczania były różne w danej epoce historycznej, w danym społeczeństwie, posługującym się konkretnym językiem. Dzisiaj spór ten jest równie żywy. Znajdujemy gros przeciwników jak i  zwolenników używania wulgaryzmów. Uważam jednak, że nie można zdecydowanie opowiedzieć się za jedną ze stron, uogólniając zjawisko obecności wulgaryzmów w języku, jako coś absolutnie nagannego bądź nieszkodliwego i postrzeganego indywidualnie. Należy zwrócić uwagę na fakt, że posługiwanie się wulgaryzmami nie jest charakterystyczne wyłącznie dla środowisk przestępczych i patologicznych. To zjawisko powszechne. Wyrazy wulgarne stały się modnym środkiem wyrażania emocji, zarówno pozytywnych jak i  negatywnych, wymiany myśli i informacji. Najczęściej jednak stanowią elementy tzw. protez językowych, przerywników, nie wnoszących niczego do rozmowy czy dyskusji. Świadczą o brutalizacji języka w ogóle, bowiem obecne są właściwie wszędzie, występują nawet w języku mediów i polityki, który powinien być wzorcowym dla odbiorców. W takich sytuacjach nie ma mowy o zasadności stosowania wulgaryzmów.

            Moim zdanie nieprawdziwa jest teza, iż występowanie wyrazów obelżywych świadczy o bogaceniu się języka. Do wzbogacenia takiego przyczynia się zmiana zakresu wulgaryzmów, świadcząca o normalnym procesie historycznego rozwoju języka, o jego żywotności, natomiast ich używanie w formie uznanej powszechnie za ordynarną pogłębia zubożenie języka.

Za zasadne i dopuszczalne uważam wykorzystanie wulgaryzmów i brutalizację języka w  sztuce i literaturze. Wyrazy te w każdej epoce literackiej stosowano jako chwyt stylistyczny, środek ekspresji artystycznej, stąd obecne w literaturze różnego rodzaju stylizacje czy indywidualizacje języka. Zaznaczam jednak, że literatura powinna uzasadniać posługiwanie się językiem wulgarnym, powinno kryć się za tym swoiste novum ideowe. I tak na przykład poezja międzywojnia lubowała się w wulgaryzmach, szczególnie Skamandryci czy Futuryści chętnie po nie sięgali, na przykład wiersz Bruna Jasieńskiego Do Futurystów albo Juliana Tuwima But w butonierce epatują wyrazami i zwrotami obelżywymi. Jednak awangardowe grupy poetyckie tamtej epoki, poza prowokacją i wywołaniem szoku u czytelnika, skłaniały do głębszych przemyśleń, zachęcały do refleksji. Wulgaryzmy były tylko jednym z wielu elementów artystycznego wyrazu nowej generacji poetyckiej; były wreszcie poszukiwaniem nowego języka poetyckiego; wyrazem sprzeciwu wobec przeszłości, teraźniejszości, dziwnej rzeczywistości. W innych epokach literackich także stosowano wulgaryzmy, ale należy pamiętać, że utwory nimi przesiąknięte wydawano we fragmentach albo w ogóle nie publikowano. Do dzisiaj nie zostały wydane obsceniczne dramaty Aleksandra Fredry w całości, które moim zdaniem niczym nie odróżniają się od współczesnych ordynarnych dowcipów, a co za tym idzie niczego innowacyjnego do sfery literackiej nie wniosły. O kunszcie artystycznym i sprawności językowej świadczyły raczej tzw. zastępniki wulgaryzmów, stosowane przez pisarzy. Zresztą redakcje i wydawnictwa nie pozwalały autorom na zapisywanie wulgaryzmów, uważając to za niedopuszczalne. Prawdziwymi mistrzami eufemizmu i neologizmu byli poeci doby staropolskiej. Ich wymyślne zwroty i wyrażenia są przykładem na to, że wulgaryzmy rzeczywiście mogą wzbogacać język i inspirować artystów, a jednocześnie bawić czytelników. Przytoczę eufemizmy Jana Kochanowskiego: przyrodzona wanna, grosz, pachołek, flaszka na określenie narządów rozrodczych albo biesiada, jednanie się, psota na określanie stosunku seksualnego. Przykładów podobnych i innych można wymieniać niemalże bez końca, występują one między innymi u Daniela Naborowskiego, Wacława Potockiego, Jana Morsztyna, Wespazjana Kochowskiego, Tadeusza Boya – Żeleńskiego czy Witkacego.

            Nie można jednak zabronić uczestnikom komunikowania językowego stosowania określeń i wyrazów uznanych za wulgarne w sytuacjach i relacjach prywatnych, tym bardziej, że dostrzeganie wulgaryzmów zależy od subiektywnej percepcji ich obecności. Ta z kolei zależy od indywidualnej wrażliwości. Nie można również przesadnie unikać wyrazów mniej lub bardziej wulgarnych, gdyż istnieje ryzyko sprowadzenia komunikacji językowej do absurdu. Za istotne uznaję też zjawisko egalitaryzacji, czyli minimalizowania dystansu społecznego i likwidowanie różnic pomiędzy kulturą wysoką i niską, a szczególnie między nadawcą a odbiorcą. Chodzi mi tu o dostosowywanie swojego języka do różnych sytuacji, w których chcemy dotrzeć do odbiorcy, posługującego się różnymi odmianami języka i reprezentującego różne grupy społeczne.

Praca ta tylko sygnalizuje pewne opinie na temat wulgaryzmów, prezentuje wybrane argumenty za ich stosowaniem lub przeciwko. Uważam, że aby w pełni zrozumieć znaczenie wulgaryzmów, lub jego brak, w języku należy dokładnie poznać dyskurs historyczny językoznawców, socjologów i psychologów dotyczący wulgaryzmów. Myślę, że gdyby tematyka wulgaryzacji i brutalizacji języka była częściej poruszana w mediach, placówkach oświatowych, wielu ludzi dostrzegłoby jak istotne jest owe zjawisko i możliwe, że kiedyś z uśmiechem przyjęlibyśmy tekst wypowiedziany na ulicy: A glądzie ci w prukwę czy jednaj się zamiast CHWD i J… się

xavier_noah   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz